sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 5

Następne dni i tygodnie mijały w zastraszająco szybkim tempie. Tęsknota za Zośką mnie przytłaczała, ale z drugiej strony widujemy się często, Marcin przyjeżdża z nią na mecze albo do Żor. Jest jeszcze strona służbowa, w klubie jest naprawdę dużo pracy od zwykłych skaleczeń po poważne rany czy orzekanie o kontuzjach. Chłopaki to takie małe duże dzieci, jest przy nich mnóstwo roboty!
Ten dzień jak zwykle zaczynam od prysznica, po nim swoje kroki kieruje do kuchni gdzie nastawiam wodę na kawę i skreślam dzień w kalendarzu koło lodówki. Jest już piąty grudnia, jak ten czas szybko leci. Zalewam kawę i odgrzewam jakąś chińszczyznę od wczoraj. Szybko ją pochłaniam, związuje włosy w kucyka i ubieram się po czym uciekam na hale, dziś chłopaki maja dosyć napięty grafik w końcu jutro mecz z cyklu rozgrywek Ligi Mistrzów. 

-Cześć Ala!- Klucze upadają powodując głośny hałas na klatce a na przeciwko mnie Michał, z którym bardzo mocno się związałam. Traktuje go jako przyjaciela, bo naprawdę spędzamy ze sobą mnóstwo czasu.

-Cześć Michał!- Przytulam go i zamieniany krótką pogawędkę na jakiś błachy temat.- Do zobaczenia na hali.- Uśmiecham się do niego a on, jak wariat mocno mnie przytula
i wsiada do auta. Zawsze ma bliżej auto, przypadek? Nie sądzę! Wsiadam do auta i jadę na halę do Jastrzębia a tam przed oczami mam obraz jak panowie ciężko zasuwaja. Ile pracy wkładają w każde zagranie, aby stało się perfekcyjne. 

-Ala nakleisz coś.- Siada obok mnie Dima z obdartym łokciem i lametuje po angielsku jak go mocno boli. Choć sam siatkarz wkłada dużo pracy w to, aby nauczyć się języka polskiego, wiadomo jak to jest raz są wzloty raz upadki. 

-Proszę bardzo i uważaj na siebie.- Uśmiecham się do niego radośnie, a on całuje mnie w czoło i wraca na parkiet. Szybko przeprowadzam jakąś prze śmieszną rozmowę
z trenerem kiedy na parkiet ląduje Kubiak i mocno łapie się za stopę. Szybko z Maćkiem
i panem Andrzejem podbiegamy do niego i naprawdę w kilka minut staram się zobaczyć co jest. 

-Zwichnięta kostka.- Zabieram buta Michała ze sobą a panowie pomagają mu zejść
z boiska i usiąść na krzesełku opierając nogę.

-Co z tym zrobimy Ala?- Trener patrzy na mnie z rozpaczą, Michał był, jest jego najbardziej wartościowym zawodnikiem.

-Na razie przyłożymy lód, dużo lodu potem opatrzymy i zobaczymy jak jutro to będzie wyglądać.- Spojrzałam na przyjmującego, który siedział załamany. Gra świetnie
a kontuzja na pewno mu nie pomoże. Do końca treningu siedziałam z Michałem
i zajmowałam się jego nogą. 

-Ala co teraz będzie?- Zrezygnowany siatkarz spojrzał na mnie tak jakbym była Bogiem. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. 


-Będziesz leżał w domu i zobaczymy jak jutro to będzie wyglądało.- Uśmiechnęłam się do niego ciepło, a on załamał się.- Idę zadzwonić po Adriana, on powie nam coś więcej.- Wyszłam z hali i wybrałam numer do ortopedy. Obiecał pojawić się za trzydzieści minut, dlatego ja szybko poszłam się przebrać, bo moja praca i tak się już kończy i weszłam do szatni zabrać Michała rzeczy. Wszystko przyniosłam na halę
i usiadłam koło Miśka.- Będzie git.- Trzepnęłam jego ramię a on popatrzył na mnie z tak wielkim żalem, że aż serce mi się kraje. Fakt jest taki, że to jego najlepszy sezon w życiu! Wyjęłam z kieszeni jeansów iPhonia i zerknęłam na wyświetlacz widząc numer Adriana.

-Jesteś pod halą? Dobrze idę po ciebie.- Wyszłam z sali i szybko przeszłam korytarzem wychodząc z budynku.

-Cześć Ala.- Pocałował mój policzek.- Co się dzieje?

-Zwichnięta noga Michała Kubiaka.

-A jutro nie grają meczu przypadkiem?- Popatrzył na mnie z przerażeniem. Otworzyłam drzwi na salę i weszliśmy. Panowie odbijali luźno piłkę.

-W tym jest właśnie problem.- Adrian rozebrał się z kurtki i od razu podszedł do kontuzjowanego. Dokładnie obejrzał nogę i zrobił jakiś swój specjalny opatrunek.- Co o tym myślisz?

-Można ryzykować, ale jak to bywa z ryzykowaniem, może być dobrze, a może być kontuzja na dłużej.- Michał puścił siarczystą wiązankę z ust, a ja stanęłam obok niego
i zakryłam jego usta dłonią, żeby tak nie bluźnił. Spojrzał na mnie jak na idiotkę i zdjął moją dłoń.- To już tylko zależy od trenera.- Zebrał swoje rzeczy a ja go odprowadziłam.

-Dziękuję bardzo, że przyjechałeś. To dla mnie bardzo ważna sprawa.- Uśmiechnęłam się a on pocałował mój policzek, pożegnał się i wyszedł. Wróciłam na halę i pochłonęła mnie rozmowa z trenerem, który zabronił Kubiakowi grać, jeden mecz można zagrać bez niego i niech wydobrzeje.- Spadam do domu, a ty oszczędzaj się!- Uśmiechnęłam się do niego i go przytuliłam.

-Wpadnij wieczorem!- Pomachałam im i wyszłam z hali. Wsiadłam do auta i pojechałam do galerii handlowej popatrzeć za prezentem dla Michała i Zośki. Jako, że mikołajki są jutro nie mam dużo czasu. Weszłam do centrum handlowego i zdecydowanym krokiem ruszyłam do sklepu jubilerskiego kupić jakiś drobiazg córce. Wybrałam srebrny łańcuszek, a potem udałam się do perfumerii i wybrałam zapach dla Michała. Lubi perfumy, to coś do czego przykłada dużą wagę u kobiet jak i u mężczyzn. Zrobiłam jeszcze zakupy jedzeniowe i kupiłam sushi na kolację dla sąsiadów, żeby nie głodowali.

W Żorach byłam po siedemnastej, zatrzymałam się jeszcze u kosmetyczki. To się nazywa urok wolnego popołudnia. Weszłam do domu rozpakowałam zakupy, przebrałam się w dres i zabrawszy jedzenie poszłam do sąsiadów sprawdzić co słychać u tych zdrowych i tych kontuzjowanych.


Jedziemy z koksem! :)
Pozdrawiam i do następnego :)

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 4


-Marcin?- Zerwałam się z kanapy i stanęłam obok okna. No to super, zebrało mu się na przypomnieniu o jego rodzinie, o jego córce. Bóg jeden wie co się z nim działo w tym czasie.- Wszystko dobrze?- Zabrzmiało groźnie? Nie. Właśnie z tego powodu pojawił się grymas na mojej twarzy. Wyłączyłam telewizor a w słuchawce było słychać westchnięcie i szum.

-Wszystko u was dobrze? Jak Zosia się czuję? Jak szkoła? Jak nowa praca?- Zadawał mnóstwo pytań jakby strzelał z karabinu maszynowego. Ok to prawda nie było go dobre pół roku w moim jak i Zośki życiu, no ale halo co to ma być.

-Wszystko dobrze. Będzie z rodzicami w Bydgoszczy, więc będziesz mógł ją odwiedzać, na pewno będzie się cieszyła, tęskni za tobą.- Mimowolnie się uśmiechnęłam. Tego nie mogę mu odebrać, ona zawsze będzie jego córką i wiem, że i Marcin i sama Zośka są bardzo ze sobą związani.

-Ala przepraszam, że nie zająłem się nią przez te pół roku, ale byłem w Afganistanie.- Słysząc to usiadłam na na kanapie i mocno westchnęłam, chyba zbyt mocno.- Nie spokojnie, nie walczyłem tylko ukrywałem się tam przed całym światem u znajomego przedsiębiorcy.- Nastała niezręczna cisza. No tak... Chciałabym jakoś zakończyć tą rozmowę, ale jakoś zabrakło mi mowy i potwornie zaschło mi w gardle.- Ala ty wiesz co chciałbym ci teraz powiedzieć?- O nie zaczyna się. Halo, halo ziemia do Ali! Koniec tej rozmowy.

-Wiesz co muszę kończyć i nie wiem nie interesuje mnie co chciałeś powiedzieć. Pamiętaj łączy nas tylko Zosia i nic więcej. Cześć.- Rozłączyłam się, położyłam telefon na stolik i z dobre dziesięć minut wpatrywałam się jak idiotka w czarny ekran od telewizora. W pewnych sensie zawsze będę go kochać...

- Monika nie mam siły już z tobą rozmawiać. Wytłumaczyłaś mi spoko, ale nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego. Straciłem do ciebie zaufanie i szacunek, nie jesteś kobietą mojego życia. Cześć.- Rozłączyłem się i rzuciłem na łóżko wpatrując się w sufit. Z laptopa sączyły się delikatne dźwięki jakieś dennej piosenki a ja leżałem i wpatrywałem się w sufit jak idiota. W pewnym sensie zawsze będę ją kochać...

- Michał idziesz ze mną do Ali na kolację, napisała do sms-a czy nie chcemy wpaść.- Wojtaszek zerknął na mnie a ja wstałem z łóżka i ruszyliśmy do drzwi.- Fajna ta Ala co nie Michał?- Uśmiechnąłem się do niego. Fajna stary? Ona będzie moją żoną. 

Wrzuciłam pokroje mięso kurczaka na patelnię i spojrzałam na stan sushi. Wyglądało nieźle, oby dobrze smakowało. Za chwilkę usłyszałam pukanie do drzwi, ale wyprzedziła mnie Zośka.

-Wujek!- Wykrzyknęła radośnie i przytuliła się do Damiana.- Drugi wujek!- Michał wziął ją na ręce i rzucili się na kanapę, z której mieli idealny podgląd na kuchnię.

-Szybcy jesteście.- Oparłam się o blat i do nich uśmiechnęłam.

-No wiesz dziś chcemy być naturalnymi pięknościami jak nasze kochane sąsiadki.- Michał się wyszczerzył a ja zaprezentowałam uśmiech numer pięć.

-Co tam pichcisz? - Damian wstał i podszedł do blatu i spojrzał na rozstawione sushi.- Chyba będziemy wpadać częściej, bo Michał tak dobrze nie gotuje.- Za te bolesne słowa oberwał poduszką od współlokatora i zaraz rozpoczęła się bójka, a Zosia przyszła do mnie i pomogła mi w nakryciu stołu.

-Ala nie słuchaj go!- Michał podbiegł do mnie i mocno się do mnie przytulił.- Mam kobietę w rękach, nie możesz mi nic zrobić!- Pokazał mu język a ja pacnęłam ręką najpierw Miśka potem Damiana i zaprosiłam ich do stołu. Zosia usiadła koło Michała
a ja koło Damiana. Michał pomagał jej ogarniać jedzenie pałeczkami, jednak pomimo cierpliwości nauczyciela mała się poddała i jadła widelcem.

-Ala ja sobie tak myślę, że dobrze mieć taką sąsiadkę!- Damian zajadła się makaronem
z kurczakiem. Zaśmiałam się głośno.

-Damian spokojnie jutro wpadam do was. Mam nadzieję, że przygotujecie coś specjalnego.- Spojrzałam na minę Michała, który spojrzał na mnie jak na kosmitkę.- Lubię kulinarną kreatywność.- Zaśmiałam się a panowie za chwilkę się do mnie przyłączyli. Oni są po prostu wprost cudowni. 

Powrót :) Zapraszam do lektury i pozdrawiam :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 3

Pierwszy dzień w pracy zapowiadał się nie zwykle wesoło. Po pół nocnej rozmowie z niejakim Damianem Wojtaszkiem, czułam się dobrze, choć myślałam, że będzie gorzej. No w końcu nie takie rzeczy się już robiło.

-Zośka wstawaj!- Wydarłam się na całe gardło a potem szeroko uśmiechnęłam i poszłam do pokoju córki. Usiadłam koło jej łóżka i delikatnie zaczęłam gilgotać.

-Mamo...- Uśmiechnęłam się na widok jej słodkiej zaspanej buźki i dałam jej soczystego buziaczka.

-Wstawaj, a ja idę zrobić śniadanie.- Wstałam, otworzyłam okno i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam jajka, mąkę, cukier. Połączyłam składniki ze sobą i postawiłam patelnię na ogień. Po chwili naleśniki były gotowe i czekały na stole. Banan, naleśnik i czekolada, uwielbiamy takie połączenie.

-Mamo, kiedy babcia z dziadkiem przyjeżdżają?

-W piątek czyli za cztery dni.- Zosia wstała i postawiła na niewielkim szklanym stoliku koszyczek z czterema zielonymi jabłkami. Zabrała jedno i postawiła je koło talerzyka.

-Idziesz dziś do pracy?

-No pewnie, a ty idziesz ze mną, dlatego szybko jemy i spadamy na halę.- Przybiłyśmy piątkę i zaczęłyśmy zajadać się śniadaniem, a potem odziałyśmy się w dres. Rozczesałam delikatnie włosy, ubrałam czapkę z daszkiem i zawiązałam airmaxy, przeszłam do Zośki pokoju i powiem wyglądałyśmy identycznie. Jaka matka taka córka. Szybko wyszłyśmy z mieszkania i popędziłyśmy naszym autkiem do Jastrzębskiego Zdroju. Wpadłyśmy jeszcze do pobliskiej kawiarni i wzięłam sobie kawę i ciastko na wynos, a Zosia objadała się lizakami, wprost je uwielbia.
Kiedy weszłyśmy na halę panowie byli już na sali, bo można było usłyszeć dźwięk ich butów. Wkurzający dźwięk, tak na marginesie. Poszłam z Zosią do pokoju przeznaczonego na moje rzeczy, a potem po zmianie obuwia ruszyłam na salę. Zośka pobiegła przede mną, a ja skusiłam się na małą pogawędkę z Lidką.

- Kiedy przyjeżdżasz?

-W poniedziałek, bo już mam wolne.- Uśmiechnęłam się, bo wiem, że nie będzie mi z nią nudno, oj nie.- Jak tam chłopaki?

-Sympatycznie. Noc przegadana z Wojtaszkiem, miłe zaskoczenie ze strony Kubiaka...- Ploteczka, ploteczkę goni. Pogadałam z nią kilka minut a potem weszłam na salę, gdzie zobaczyłam Zośkę u Kubiaka na barana. No nie powiem zdziwiłam się. Położyłam torbę koło krzesełek i usiadłam na jednym z nim przyglądając się jak Zosia próbuje ustawić ręce do bloku. Nie powiem wyglądali ze sobą bardzo słodko, a taki ruch ze strony Kubiaka to raczej niespotykane. Sam zainteresowany na ogół twierdził, że nie lubi dzieci. Wiem wiem moja córka ma dar przekonywania. Po kilku minutach zabawy Zosia po uprzednim wyściskaniu Michała, przybiegła do mnie i zaczęła zagadywać jednego ze statystyków. Chłopak miał dużo roboty, ale kulturalnie postanowił przeczekać, aż moje dziecko pójdzie... Skąd ja to znam?

-Zośka nie chce ci się pić?- Delikatnie przeczesałam palcami jej włoski, a kiedy zaprzeczyła ruchem głowy, pocałowałam jej czoło i poszłam pracować, albo praca przyszła do mnie. Wyciągnęłam magiczny niebieski plaster z torby, nożyczki i przenosząc Zosię na krzesełko za mną, aby mi nie przeszkadzała, zaprosiłam do siebie Michała Masnego.

-Królowa wycinanek?

-Lata praktyki.- Spojrzałam na Zośkę a potem wybuchliśmy śmiechem, by po chwili przybić sobie piątkę i rozpocząć akcje "Profesjonalne wycinanki u Ali". Rozwinęłam plaster, ucięłam go tak, aby pozostawić zaokrąglony koniec i przykleiłam do barku, potem ramienia, przedramienia naszego rozgrywającego.- Voila.

- Merci- Po nim wpadł do mnie Alen i Kubiak porywając mi kawałek plastra, tłumacząc, że on sam to lepiej zrobi. Okej, nie mam pytań. Zakleiłam kolejnego siatkarza, a potem zabawiałam Zośkę. Trening skończyliśmy o jedenastej, a po nim razem z Zochą posprzątałyśmy halę z butelek oraz piłek a po tym udałyśmy się za zakupy i na obiad. Oczywiście wybrać się z moim dzieckiem na zakupy to nie taka łatwa sztuka. Kiedy mnie się coś podoba, jej się nie podoba, a kiedy mnie się nie podoba, jej się podoba. Dzięki takiemu szybkiemu równaniu na zakupy znów wydałam fortunę, ale cytując jednego z kolegów: "Kto bogatemu za broni"... No właśnie tylko trzeba być jeszcze bogatym.

-Idziemy na jakiegoś kebaba?

-No jasne mamo.- Mając pozwolenie od córki mogłam nareszcie skusić się na kebaba. Miałam taką wielką ochotkę na coś niezdrowego. Udałyśmy do małej "restauracji" serwującej takie pyszności. Zamówiłyśmy danie mistrzów, niczym "śniadanie mistrzów" i usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Zosia zajęła się tabletem a ja spojrzałam na świat zza szyby i ujrzałam kilku chłopaków w dresie Jastrzębskiego Węgla. Za chwilkę obcokrajowcy i Wojtaszek pomachali do mnie i wbili do knajpy. Zrobili niezły szum.

-Podobno sportowcy nie mogą jeść niezdrowych rzeczy?- Zaćwierkałam po angielsku
a chłopaki zaczęli się śmiać, jeden z nich poszedł z Damianem zamówić dania, a do nas dosiadł się Dima.

-Alka, zrobiłaś niezłe zamieszanie w zespole.- Dima uśmiechnął się do mnie a ja wzruszyłam ramionami. Żeby to raz Dima, żeby to raz.- Kilku już w tobie zakochanych, niedługo Kubi z Łasko pobiją się o ciebie.- Zaśmiałam się a Zosia krzywo się na mnie spojrzała i wróciła do swoich zajęć.

-Ależ jesteś zabawny.- Poklepałam go po ramieniu i za chwilkę dołączyli do nas Damian i Simon. Oczywiście Damian od razu zagadał Zośkę, no akurat po nim widać, że i on lubi dzieci i dzieci lubią jego. Idealny materiał na męża. Sama przeprowadzałam dosyć dziwną rozmowę z Simonem i Dimą, a kiedy mój i Zosi obiad przyniosła miła kelnerka,
o niezwykle pięknym uśmiechu, obcokrajowcy poszli coś załatwić a Wojtaszek coś tam mi nawijał, a ja delektowałam się na prawdę pysznym daniem.

-To co kiedy robisz domówkę?

-Nie przy dziecku!- Spojrzałam na niego z grobową miną a on się zaśmiał i zaraz kelnerka przyniosła jego oraz obcokrajowców dania, a my dokończyłyśmy nasze, pożegnałyśmy się i wróciłyśmy do domu. Zosia zajęła się zabawą a ja oglądałam jakiś nudny serial na kanapie. Kiedy już wchodziłam w stan zasypiania obudził mnie telefon. Nie spoglądając na wyświetlacz odebrałam.

-Tak słycham?- Przetarłam twarz dłonią i usłyszałam ciszę.- Halo?

-Cześć Ala.- Kiedy usłyszałam jego głos, poczułam że coś zaraz we mnie pęknie.


Kolejny mamy za sobą :)
Czytasz= Komentujesz         Mega Motywacja! ;)  

Pozdrawiam 
Ogonodraszki 

środa, 19 marca 2014

Rozdział 2

- Wojtaszek !- Krzyknęłam radośnie a on jeszcze mocniej mnie przytulił.

- Jejku jak ja dawno ciebie nie widziałem.- Uśmiechnął się do mnie a mnie przypomniała się jedna impreza
w Warszawie, na której się poznaliśmy i dosyć dobrze bawiliśmy.- Fajnie, że z nami pracujesz.

- Ja też się cieszę.- Uśmiechnęłam się i podeszłam do reszty chłopaków.- Cześć Krzysiu. - Przytuliłam Krzysia Gierczyńskiego.

- Cześć młoda. Fajnie, że będziemy pracować z nami.- Poklepał mnie po ramieniu
i przywitałam się z resztą uściskiem dłoni. Jeden chłopak był naprawdę młody.

- Cześć, Ala.- Podałam mu dłoń a on uśmiechnął się i zdecydowanie ją uścisnął.

- Dzień dobry, Kuba.- Zaśmiałam się. Czy ja jestem aż tak stara?

- Mów mi po imieniu.- Poklepałam go po ramieniu i na samym końcu sali, koło drewnianej bandy zobaczyłam siedzącego Kubiaka. Pomachałam do niego a on za  chwilę przyszedł i mocno mnie przytulił.

- Fajnie, że będzie z nami pracować.- Słysząc to od kolejnego siatkarza, naprawdę cieszę się, że się udało.- Kto by pomyślał taka Ala... Myślałem, że już się nie spotkamy.

- Michał ty i twój optymizm.

- Bardzo się cieszę, że jesteś tu, że moje marzenia się spełniły.- Uśmiechnął się zabrałam wodę i poszedł do szatni. No no no, zdziwiłam się nie powiem. Po kilku chwilkach, złapałam Zośkę i przechadzając się po budynku odebrałam swoje klucze, komplet dresu służbowego i dowiedziałam się, że jutro zaczynam od dziewiątej swoją pracę. Zosia nie będzie zadowolona, że będzie musiała wcześnie wstać, ale mam nadzieję, że nie będzie się nudziła, a co za tym idzie, nie będzie robiła głupich rzeczy. Zabrałam ją do domu, gdzie pomogła mi w rozpakowywaniu reszty rzeczy. Kiedy wszystkie ubrania o dziwo zmieściły się do jednej szafy, a mnóstwo innych potrzebnych rzeczy po układałam w komodzie, przeszłam do salonu gdzie podłączyłam konsolę ps, dvd i dekoder do kablówki. Otworzyłam duży szary karton i zobaczyłam w nim dosyć obszerną kolekcję płyt.

-Wiesz mamo?- Zosia usiadła na kanapę i zabrałam tableta z szklanej ławy.- Szkoda, że nie możesz pracować w Bydgoszczy...

-Zosiu.- Ukucnęłam przed nią. Odłożyła tableta na kanapę i mocno się we mnie wpatrywała.- Czasem tak jest, że rodzice są daleko od dzieci, ale będzie z babcią
i dziadkiem i wujkiem Marcinem... A ja będę cię odwiedzać tak często jak tylko będę mogła, ty mnie też. Będziemy codziennie rozmawiać na skype. Nie martw się słońce.- Pocałowałam jej czółko i zabrałam się za układanie stosu różnorakich płyt pod telewizorem. Zosia grała w jakąś grę, która przyprawiała ją o wielkie skupienie, a ja złożyłam karton i rzuciłam go na stos. Spaliłabym je, ale nie wiem ile tu zabaluje, dlatego lepiej będzie je zostawić.

Wieczorem, kiedy Zośka poszła spać, otworzyłam butelkę czerwonego wina, włączyłam jakieś denne romansidło i skupiając się na fabule, która była dosyć nudna, dumałam sobie nad życiem. Uwielbiam to robić tylko wtedy gdy nikt mi nie przerywa. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Wojtaszka z dwoma kubkami do herbaty.

-Zapraszam.- Delikatnie się uśmiechnęłam i zaprosiłam gościa do środka.- Czyżby czas na herbatę?

-No oczywiście.- Postawił dwa kubki na blacie w kuchni, a ja wyciągnęłam herbatę, włączyłam czajnik i usiadłam na przeciwko gościa.

-Oględziny mieszkania, czy wywiad środowiskowy?- Uśmiechnęłam się szyderczo a on zabrał się za zalanie herbaty.

-Na razie wywiad środowiskowy, bo chyba Zosia śpi, a nie chcę jej obudzić.- Uśmiechnął się ciepło usiadł na przeciwko mnie i rozpoczął zadawanie dosyć głupio, intrygująco, śmiesznych pytań.


Mamy #2 

Myślę, że już będzie z górki, bo będę kończyć jedno opowiadanie i wtedy będzie więcej czasu na to. 

Strzałeczka i do następnego! 

#Ogonodraszki! 

PS: Blog nr.1        Blog nr.2                  #Zapraszam #Koniec #Lovki #Szczęście! 


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 1

Mam dwadzieścia siedem lat. Ukończyłam studia medyczne w kierunku lekarza sportowego. Tata mówi, że mam wielki talent, ale ja wolę liczyć na siebie. Interesuje się modą, fotografią i siatkówką, no w końcu mam brata siatkarza. Jak chodziłam do jednego z Bydgoskich liceów, trenowałam biegi i koszykówkę. Może nie jestem zbyt wysoka, ale lubię sport i wiem, że bez niego moje życie nie było by takie samo. Od ośmiu lat jestem także mamą i wiem, że to zabrało mi część mojej młodości, ale nie żałuję, bo wiem, że Zośka daje mi o wiele więcej szczęścia niż ktokolwiek inny. Uwielbiam spaghetti i ciasto czekoladowe, ale to chyba obie uwielbiamy.
Często kiedy budzę się rano i zastanawiam się co mam do zrobienia w danym dniu, zastanawiam się czy zerwanie kontaktu z Adamem, przeprowadzka do Żor i praca
z siatkarzami Jastrzębskiego Węgla, to był dobry pomysł. Im bardziej się nad tym zastanawiam tym bardziej chciałabym kopnąć go w jaja i cieszyć się
z fantastycznej pracy jaką udało mi się znaleźć.
Jest środa z Zośką wczoraj wieczorem, dojechałyśmy do Jastrzębia. Sama nie wiem, jak sobie z nią poradzę. Jest bardzo kontaktowym dzieckiem i często przekracza granice bezwzględne, ale cóż poradzić taka już jest. Przekręciłam się na drugi bok łóżka
i poszukałam telefon. Była ósma, więc postanowiłam wstać i wziąć szybki prysznic. Odziałam się w jakiś wygodny strój i poszłam obudzić Zośkę, bo zaraz musiałam jechać na halę. Wiem, że Zośka będzie ze mną do końca sierpnia, bo potem przyjeżdżają po nią rodzice, aby była z nimi w Bydgoszczy. Nie chciała chodzić tutaj do szkoły, więc musieliśmy wybrać takie rozwiązanie.

- Zosiu.- Delikatnie szturchnęłam jej ramię a ona kilka razy zamrugała oczami
 i przetarła się rączkami. Kilka chwil i pokazała swój śliczny uśmiech.- Chodź na śniadanie.- Wyciągnęłam
z jednej z toreb ubrania dla niej i poszłam do kuchni zalać czekoladowe kuleczki mlekiem. Sama wciągnęłam musli z jogurtem greckim
i suszonymi jagodami, którymi obdarowała mnie moja babcia tuż przed moim wyjazdem. Wprost je uwielbiam. Po kilku minutach do kuchni przydreptała moja mała księżniczka. Usiadła przy wyznaczonym dla niej miejscu i wciągnęła płatki.

- Mamo jak myślisz.- Zerknęła na mnie a ja odłożyłam łyżkę i uśmiechnęłam się.- Czy Stasiu będzie chciał ze mną usiąść w szkole?- Uśmiechnęłam się a ona przybrała  minę myśliciela.

- Nie wiem, jak wrócisz do Bydgoszczy to go zapytasz. A teraz jedz.- Zganiłam ją a ona dokończyła płatki
i za chwilkę przyniosła mi szczotkę, abym rozczesała jej włosy.- Co ci zrobić?

- Rozpuszczone.- Delikatnie przeczesałam jej włoski a potem ucałowałam jej główkę
i zebrawszy kilka rzeczy do torebki wyruszyłyśmy na halę.
W między czasie, kiedy jechałyśmy do Jastrzębia ucięłam sobie jeszcze rozmowę telefoniczną z Lidką, moją przyjaciółką a zarazem i ostoją i granicą bezpieczeństwa. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym, ale wiem, że takich spontanicznych rozmów będę potrzebowała najwięcej. Lidka tak słodko się jara, kiedy powiedziałam jej, że załatwię bilety na mecz, z Asseco Resovią.

- W sumie to fajnie, że będziesz teraz mieć takie wtyki.

- Wiem, że się cieszysz.- Uśmiechnęłam się i poczułam, że ona też.

- Muszę kończyć, mama coś chce. Kiedy mogę wpaść?

- Kiedy chcesz.- Cmoknęłam w słuchawkę i rozłączyłam się. Lubi Rzeszów a szczególnie Penczewa... Zaparkowałam pod halą i po kilku minutach już musiałam szukać Zośkę
w budynku. Kiedy ją znalazłam, zostałam mocno przytulona przez Damiana Wojtaszka.

I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z Jastrzębskim Węglem.



Mamy pierwszy ! :)  

Czytasz= Komentujesz ;) 

Pozdrawiam 
Ogonodraszki

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozpoczęcie :)

                                  Witam wszystkich :) 

                   Z dzisiejszym dniem, ogłaszam otwarcie nowego bloga.
                              Zupełnie nowy projekt, mam nadzieje, że jeszcze takiego nie czytaliście.
                    Jako, że pracuje jeszcze nad dwoma innymi, posty będą pojawiać się w różnych częstotliwościach, ale spokojnie damy radę.
 Zapraszajcie swoje mamy, przyjaciółki, bądź przyjaciół, koleżanki, siostry.  :) 



              Będzie się działo ! :)